Czym właściwie różnimy się od przeciętnego
mieszkańca dalekiego Wschodu? Na pierwszy rzut oka wszyscy jesteśmy coraz
bardziej do siebie podobni, cywilizacja się rozszerza, wydaje się nam, że
różnice zanikają. My wyjeżdżamy do Japonii, Japończycy przyjeżdżają na Zachód.
Niezmienny pozostaje obraz Japończyka nieustannie pstrykającego zdjęcia. Ale co
przed sobą ów Japończyk widzi i o co tak naprawdę z tymi zdjęciami chodzi?
Mieszkańcy Wschodu postrzegają
świat całościowo, jako wzajemnie połączone i zależne od siebie elementy. Ważne
są tu relacje, im bardziej spójne i jednolite tym lepiej. Ilość elementów nie
ma znaczenia, ważne jest ich wzajemne „porozumienie”, to czy między nimi
„iskrzy”. Zgodnie z filozofią Wschodu człowiek funkcjonuje w otoczeniu i jest
od niego zależny, bez tego stanowi jedynie fragment całości, jakby wyciąć
nielubianą ciocię z rodzinnego zdjęcia. I cóż mieszkańcy Wschodu widzą na
zdjęciu? Dwa podstawowe elementy: siebie oraz tło. JA muszę komponować się z
tłem, jeśli robię zdjęcie to po pierwsze nie zasłaniam wznoszącego się za mną
zabytku, a po drugie zapraszam do udziału przyjaciół, bo to oni stanowią
istotną część mojego życia. Na Zachodzie jest inaczej. Zachód ceni
indywidualizm i jednostkowość. Tu myślimy najpierw o sobie, potem o otoczeniu,
jeśli w ogóle. Trochę egocentryzm. I cóż na zdjęciu? Ja. A potem w opowieściach
z podróży mówię „A to ja z wieżą Eiffla”. I widz przygląda się tobie i tylko
tobie, bo wieża Eiffla jest najpewniej ucięta, nie możesz mieć przecież głowy
na środku zdjęcia.
Opowiem Wam o eksperymencie,
przeprowadzonym przez francuskich badaczy (dokument Planete), a który dobrze
obrazuje te różnice. Dwóm grupom respondentów - wschodniej i zachodniej
pokazano dwa obrazki. Na pierwszym był uśmiechnięty chłopak z grupą
uśmiechniętych przyjaciół, a na drugim ten sam uśmiechnięty chłopak, ale z
grupą smutnych przyjaciół. Pytanie brzmiało: czy chłopak jest szczęśliwy? Zachód
w obu przypadkach odpowiedział TAK, natomiast Wschód, w pierwszym
przypadku odpowiedział TAK, w drugim NIE. Dlaczego? Ponieważ na drugim zdjęciu
przyjaciele chłopaka nie byli szczęśliwi, więc i on, mimo uśmiechu, szczęśliwy
być nie mógł. Dla badanych zachodnich taka relacja nie istniała. I kolejny
eksperyment. Tym razem jeden obrazek, a na nim kilka przedmiotów ustawionych
jeden za drugim. Pytanie: Który przedmiot jest pierwszy? Zachód odpowiada ten
najbliżej mnie, Wschód odpowiada ten najdalej ode mnie. Dlaczego? Mieszkańcy
Zachodu postrzegają świat z bliskiej perspektywy, widzą w pierwszej kolejności
to co najbliżej nich. Mieszkańcy Wschodu natomiast oglądają całe zdjęcie,
„obejmują” otoczenie i kolejno wyłaniają poszczególne elementy, aż natrafią na przedmiot
na pierwszym planie. Kiedyś młody adept buddyzmu przechadzający się po górach,
zapytany czy nie obawia się, że spadnie w przepaść odpowiedział „Trzeba sobie
powtarzać: nie spadnę, nie spadnę, nie spadnę”. „A jeśli pomyślisz, że
spadniesz?” – pyta dziennikarz. „To spadnę” – odpowiada chłopiec. Czyli siła
umysłu, a w życiu są tylko sprawy proste i proste.
A teraz trochę o wadach.
Minusem zachodniego postrzegania świata może być przesadny egocentryzm,
pomijanie tego co wokół, tego co tak naprawdę ma duży wpływ na nasze życie. Ale
Wschód też ma swoje problemy. Trudno bowiem mieszkańcom Wschodu walczyć o
siebie i podążać za swoimi marzeniami. Trzymają się w grupie i definiują się
poprzez grupę. Nierzadko skutkuje to ograniczeniem decyzyjności, presją
społeczną, lękiem przed osądem, niemożliwością odnalezienia się w życiu
społecznym. I jeszcze eksperyment Wschód - Zachód. Z dymem. Do sali
egzaminacyjnej zaproszono kilkanaście osób, z których tylko jedna była badana,
resztę stanowili aktorzy. Po kliku minutach pomieszczenie zaczął wypełniać dym
z korytarza. Mieszkańcy Zachodu niemal natychmiast zareagowali, podczas gdy
mieszkańcy Wschodu obserwowali otoczenie. Obserwowali i obserwowali… i czekali
na reakcję innych. Znacznie dłużej zajęło im podjęcie decyzji o jednostkowej
reakcji. W jednym przypadku trzeba było nawet, w obawie przed zatruciem,
przerwać eksperyment.
Przytrafiło mi się we Włoszech
mieszkać przez parę tygodni z Japończykami. I cóż widziałam? Grupę zadowolonych,
przyjaznych, przemiłych osób. I myślałam, że takie podejście to duchowa idylla,
pogodzenie ze światem i samym sobą. Tylko jedna dziewczyna przyznała, że
Japończycy są pełni lęku, tak naprawdę szybko się denerwują, bywają
sfrustrowani i niespełnieni, ale nie tego oczekuje otoczenie, więc nauczyli się
perfekcyjnie odgrywać swoją rolę.
Sama nie wiem jak lepiej - na
Wschodzie czy na Zachodzie? Pewnie i tak i tak, lub ani tak ani tak, zależnie
od perspektywy.
Dzięki za przeczytanie!
Wszystkie moje zdjęcia na tym
blogu (te bez podpisu) możesz dowolnie kopiować, również do celów komercyjnych.
Jedyna prośba o zamieszczenie źródła: http://checktravel.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz