W pobliżu
Betancurii na Fuerteventurze mieści się miejsce bardzo przyjemne – Casa Pepe,
czyli kozia farma. W końcu sławetnym fuerteventurańskim kozom można przyjrzeć
się z bliska.
Kozy nie są
skore do wizyt, dość mają turystów.
Można skierować
się ku osiołkom…
… i nie tylko.
Można podpatrzeć
codzienne zwyczaje
I poszukać głowy
wielbłąda
Casa Pepe – casa
nuestra :)
Dzięki!
OO miejsce w sam raz dla mnie :) Uwielbiam zwierzątka :)
OdpowiedzUsuń;-) Dzieciaki pewnie szaleją. Ten Twój post przypomniał mi, że chciałam się wybrać do Strumieńskiego Betlejem ... tzw. żywej szopki ... no cóż za rok ;-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAsia, ja też uwielbiam zwierzęta, jak tylko wysiadłam z samochodu poczułam ich obecność :). Mam na stałe takie klimaty, bo mieszkam przy wyścigach konnych :)
OdpowiedzUsuńSikorka, dobry pomysł, w Strumieniu nie byłam, warto się wybrać. Muszę Ci powiedzieć, że jutro piekę swój pierwszy imieninowy tort...wrrrr, trochę strach, zwłaszcza, że moja siostrzenica świetnie gotuje... Będę dzielna i dam radę. Cała moja rodzina powiedziała: Ale kupisz też tort na zapas hmmm
We Włoszech pod Lignano jest zoo i jakąż frajdę mieliśmy /niezależnie od wieku/ mogąc za niewielką opłatą karmić kozy i kózki, które zresztą ochoczo szorstkimi jęzorami i mordkami "sprzątały"jedzonko.
OdpowiedzUsuńTo świetna sprawa! Na Furcie nie można było karmić zwierząt. Ale można było głaskać (o ile oczywiście ktoś miał odwagę, bo nie wszystkie egzemplarze wyglądały życzliwie :)).
OdpowiedzUsuńMażena to tak jak w Ustroniu :) Też można karmić zwierzaki w Leśnym Parku Niespodzianek :) Pisałam o tym kiedyś na blogu..
OdpowiedzUsuńAgata jak to zwierzątka mogą wyglądać nieżyczliwie? :D Przecież są kochane :)
Ooo, nawet wielbłąd tam był:)))
OdpowiedzUsuńAnia, wielbłądy naprawdę wejdą chyba wszędzie :)
OdpowiedzUsuńAsia, a widzisz, czasami zdarza się i mniej życzliwe zwierzę, chociaż wiem, że to brzmi absurdalnie, nie chciałabym trafić w paszczę wielbłąda :)
A ja lubię wielbłądy :) Jednego przyjaciela mam w chorzowskim Zoo, a drugiego na Saharze :)
OdpowiedzUsuńŚmieszne są :)
OdpowiedzUsuńAsia, cudownych masz przyjaciół :) mnie jedna kózka rozbawiła do łez, ale chyba to jeszcze nie przyjaźń :)
OdpowiedzUsuńAjka, zwierzaki są fajne, był nawet wielki kogut, nie za bardzo tylko wiem jaki był cel jego pobytu, hmmm...
Lubię kozy :) A z wielbłądem mam śmieszne wspomnienia. W moich rodzinnych stronach jest Zoo Safari. Jeździliśmy samochodem wokół zwierząt. Wielbłąd o imieniu Jurek, tak się chciał z nami zapoznać, że wsadził głowę przez okno w samochodzie i wyciągnąć jej nie chciał ;)
OdpowiedzUsuńOla :) piękne :) to pewnie Asi szczególnie spodobałaby się taka wycieczka :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, zobaczyć wielbłąda to jedno z moich marzeń ;)
OdpowiedzUsuńKasia, wielbłąd był boski. Wciąż ustawiał się do zdjęcia, profil lewy, prawo, wypiąć biodro...szkolony? :) naprawdę za każdym razem miało się kilka sekund zanim zmienił pozę :)
OdpowiedzUsuń