Do Bodrum popłynęłam z Kos. Przy
okazji wycieczki statkiem kapitan nie omieszkał zaprezentować kilku chwytów,
żeby uatrakcyjnić podróż turystom. Bujało nie byle jak więc po zejściu z
pokładu miałam fryzurę a la Travolta w Greace.
Zanim zeszłam z pokładu
zaproponowano mi zrobienie zdjęcia za kilka euro. Podziękowałam spodziewając
się, że jest tego więcej. Gdy tylko oderwałam się od statku oczom mym ukazał
się tłum czekających za barierką Turków. Już tropili ofiarę, już byli tuż tuż.
Znaleźli i mnie. Nie powiem Wam co sprzedają bałam się oderwać wzrok od torebki
:). Migotało, tyle mi wystarczy.
Wyszłam z portu i poszłam na spacer główną aleją. Mimo, że był to początek sezonu już było tłoczno. Latem przebywa tu ponad 200 tysięcy turystów (6-ciokrotnie przekraczając liczbę mieszkańców). To niewielkie miasteczko, więc pewnie trudno się pomieścić.
Turcy są biznesowo uprzejmi,
częstują owocami i słodyczami, byle zatrzymać twój portfel jak najdłużej przy
swoim stoisku. Zachwyciła mnie jednak precyzja z jaką układają owoce na
stojakach, zgodnie z założeniem - zatrzymasz się by popatrzeć. I wszechobecne
„zrób pani zdjęcie” i przy okazji kup pani cegłę :), niektórzy Turcy naprawdę
nadają się na modeli.
W Bodrum jest bardzo kolorowo, kolorowo
i jeszcze raz kolorowo. Nie widziałam jeszcze na tak małej powierzchni tylu
rzeczy do sprzedania. Targować się oczywiście należy, cena zależy również od narodowości, więc jeśli nikt nie
zapyta Was skąd jesteście to sami powiedźcie zanim pokojarzą Was z mieszkańcem bogatszego
kraju.
W Bodrum jest piękna i bardzo
jednolita architektura – ta stara jest typowo egejska i
niezwykle urokliwa, z wąskimi przejściami i labiryntem ulic, a nowa – bardzo
prosta, kamienna, beżowa z elementami ciemnego brązu. Razem ładnie się to
komponuje.
No i serce Bodrum i cud świata – Mauzoleum. Z Mauzoleum pozostała niestety jedynie podstawa, więc nie chodzi tu o spektakularne zjawisko zapierające dech w piersiach, ale o to by poczuć przez chwilę atmosferę sprzed 1700 lat i pomyśleć jak by to było gdybym to ja...
W obrębie obiektu znajduje się
muzeum, zachęcam do obejrzenia wszelkich ruchomym zabytków Mauzoleum.
I dla przypomnienia: W Turcji
jest zakazany wywóz przedmiotów mających powyżej 100 lat, w tym i fragmentów
ruin, które z pewnością kusić Was będą w Mauzoleum. I nie tłumaczy nikogo fakt,
że właściwie nie wie ile lat ma ta ceramika, o tureckich więzieniach opowiadać
chyba nie trzeba ;).
W Bodrum jest jeszcze sławetne
centrum złota, choć to nic nadzwyczajnego, niezainteresowanym technologią
wytwarzania złota, miejsca tego nie polecam.
A w przerwie między kawką a
chałwą można ponurkować - w Bodrum jest aż 20 baz nurkowych.
W miejscu tym jest coś
magnetycznego. Niektórzy twierdzą, że Bodrum to nowe Saint-Tropez. Oby "Saint-Tropez"
nie okradło Bodrum z uroku.
Bodrum
Bodrum
Turecka "atrakcja" gotowa za namową pana pozować turystom do zdjęć
I pan "atrakcji" wraz z "atrakcją"
Mauzoleum w Halikarnasie. Po Mauzoleum pozostało niewiele do zwiedzania, warto więc zajrzeć do muzeum obok ruin
Mauzoleum w Halikarnasie
Pralnia
Rozmaitości - handlować można wszystkim, sprzedać zgodnie z turecką dewizą można to co się zechce
Przed każdą restauracją stoi pan "zachęcający", wita cię po polsku lub rosyjsku ciesząc się, że cię widzi i uznając za dozgonnego przyjaciela :)
Słodycze w Turcji są przepyszne, rozmaite...
I znów słodycze
:)
Dzięki za przeczytanie!
Wszystkie moje zdjęcia na tym
blogu (te bez podpisu) możesz dowolnie kopiować, również do celów komercyjnych.
Jedyna prośba o zamieszczenie źródła: http://checktravel.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz