Lagos zdobi południowe wybrzeże Portugalii. Miasteczko
fenickie, od XIII wieku należące do Algarve i pełniące przez dwa wieki
(XVI-XVIII) funkcje stolicy regionu.
Kościół San Antonio
Mieszkańcy Lagos uratowali ponoć Kolumba przed niechybną
śmiercią w otchłani oceanicznych wód. W 1476 Kolumb płynąc do Lizbony został
napadnięty przez korsarzy. Statek zniszczono, ale Kolumb wraz ze swą świtą
zdołał dopłynąć do brzegu i uratować życie dzięki mieszkańcom Lagos.
Nieco mniej przyjemnym faktem jest, iż to właśnie w
Lagos mieścił się pierwszy w Europie targ niewolników - Mercado de Escravos. Do
handlu niewolnikami sto lat później (w XVII wieku) dołączyli Anglicy. Portugalia
była jednym z krajów, które najpóźniej zniosły niewolnictwo w swych koloniach
(1873 rok). Pierwszym miastem założonym w 1792 przez byłych niewolników było
Freetown w Sierra Leone.
Po ponurym wstępie wracam do Lagos i jego XX-wiecznej
odsłony.
A miasteczko jest bardzo ładne. Mieszkańcy trochę
zdystansowani i umiarkowanie życzliwi (jak w wielu innych portugalskich miastach), ale po
tureckich nagabywaczach to był dla mnie prawdziwy oddech. Dryfowałam między
mieszkańcami, oni nie zwracali na mnie uwagi i wszyscy byli zadowoleni. I mimo,
że nie jestem Kolumbem, mam wrażenie, że i mnie wyciągnęliby z wody gdybym
zamachała.
Uliczki i drzwi - uwielbiam zawsze i wszędzie. A tu, w
Lagos miałam tego pod dostatkiem. Po pierwsze uliczki…
Po drugie uliczki z restauracjami…
Po trzecie drzwi :) O drzwiach jeszcze trochę opowiem,
póki co namiastka…
I na zakończenie, co kryje wnętrze…
Pozdrawiam!
P.S. Wciąż nie wiem czy Boniek był w Lagos.
Lubię chodzić po takich wąskich uliczkach miast.. w Bolonii tez było ich dużo :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię takie klimaty. Ślicznie jest pod tym względem też w Wenecji, wysokie budynki i wąskie, kręte uliczki :) cudo :)
OdpowiedzUsuńoj chciała bym tam być....rozmarzyłam się :)
OdpowiedzUsuńhmmm, ja też, podjadłabym sobie coś dobrego w takiej restauracyjce... choćby patanisca, rybę w cieście, mimo, że smakowała tak sobie. Z odległości tęskni się za różnymi smakami...
OdpowiedzUsuńOj tak.. tu masz rację.. ja nadal tęsknie za tureckim jedzonkiem..
OdpowiedzUsuńdzisiaj jadłam pasztet z kaczki :) dla mnie trochę egzotycznie, bo rzadko go jem :) a na jutro mam plan na łososia. Ale chętnie zakończyłam obiad jakąś słodkością turecką
OdpowiedzUsuńnie lubię ryb za bardzo.. więc łosoś mnie nie przekonuje.. ale słodkości - oj tak :)
OdpowiedzUsuńja jestem zdecydowanie rybna :) a na wakacjach rybki to moja wielka pasja. Nie przepadam za "robaczkami", czyli krewetkami...
OdpowiedzUsuńWitaj Agatko, dopiero co odkryłam Twój blog, ale będę na jego stronach
OdpowiedzUsuńczęstym gościem...pozdrawiam
Cie ciepło,Didi
Cześć Didi! :) Miło Cię tu gościć. Ja również chętnie będę odwiedzać Ciebie :)
OdpowiedzUsuńmiłego dnia!
Hehe krewetki :) Moja znajoma mówi, że nie je krewetek bo patrzą na nią małymi, czarnymi oczkami z talerza :P
OdpowiedzUsuńHa dobre! ja mam takie same wrażenia! Mięsko mogę jeść, ale nie wtedy kiedy na mnie patrzy ;)
OdpowiedzUsuńI nie wtedy gdy ucieka...I bez gryzoni...
Piękne klimaty .. widoki ... zdjęcia. Ciepło pozdrawiam. ;-)
OdpowiedzUsuńSikorka, wiesz, że śniły mi się dzisiaj Twoje czerwoniutkie śliczne kule? I znalazłam we śnie nawet zszywacz z dziurkami w kształcie kwiatka :)
OdpowiedzUsuńLagos - moje ulubione miasto Algarve :) Piękna miejscówka, a pobliskie Ponta da Piedade to w ogóle bajka, szczególnie o zachodzie słońca :)
OdpowiedzUsuńEwa, zgadzam się, Piedade to bajka. Na pewno pokażę, póki co próbuję cokolwiek zdziałać z prześwietlonymi zdjęciami :(. Ale pies "piedadzki" wyszedł pięknie.
OdpowiedzUsuń