Każdy
lubi jeść. Ja również.
Co
gości na talerzu? Ja mam dla Was kilka propozycji, których sama pewnie nigdy
nie zapomnę. Nieodzownie związane jest to z południem Europy i niewielkim
przemieszczeniem na wschód. Postanowiłam, że moje kulinarnie ulubione Włochy
tym razem zostawię w spokoju (dla chętnych - o włoskim miejscu z super
jedzeniem pisałam we „Florencji. Nie zawsze trzeba walczyć o Dawida”).
Do
rzeczy – obiad, który chciałabym dla siebie i dla Was skomponować składa się z...
Przystawki:
Do
wyboru - gazpacho lub cukinia z miodem. Ja polecam cukinię, smak niesamowity.
Cukinia smażona jest „na chrupko”, dzięki czemu je się ją jak chipsy. Dodatek
płynnego miodu wydobywa z cukinii słodycz i wyostrza smak. Bez trudu można to
zrobić samemu.
Danie
główne:
Tu
wybór między słodkim a mięsnym.
Pierwsza
propozycja - szaszłyk z kurczaka. Lekki, z dodatkiem sporej ilości warzyw i
pysznym sosem czosnkowym. Koniecznie na stole pokrytym papierowym obrusem,
przypiętym do stołu metalową „żabką” :). Danie z małej bodrumowskiej „kebabowni”.
Druga
propozycja – naleśniki z serem, pokryte bitą śmietaną, świeżymi truskawkami, z
odrobiną gęstego sosu wiśniowego. Do tego swojska, słowacka atmosfera. Danie z
Poluvsie, sławetne w okolicach Rajeckich Teplic.
Deser:
Deseru
daję wybór ogromny. A wszystko w jednym miejscu, czyli turkish delight.
Obok kuleczek czekoladowo – orzechowych, klasycznej baklavy, chałwy, pişmanye
(tzw. wata cukrowa :), ale to też chałwa) znajdziecie tu również rachatłukum
(galaretka, dość twarda pokryta cukrem pudrem – w różnych smakach i
kształtach). To słodycze trochę inne niż europejskie, najciekawsza jest w nich
chyba konsystencja, nawet lody są bardziej gęste, zbite i nawet wolniej się
rozpuszczają.
Kulinarny
finisz i sjesta. A dokąd na sjestę? Oczywiście do restauracji, ale tym razem na
kawkę lub lekkie winko. Miejsce – restauracja Casa Santa Maria w Betancurii . Restaurację prowadzi włoska para (a jednak Włoch nie
uniknę). Mnóstwo roślin, pięknych kwiatów i cichych, „jednostolikowych” zakątków.
Restauracja w trzech językach – angielskim, hiszpańskim i włoskim. Jednak
polskie „dziękuję” znane jest restauratorom doskonale.
Smacznego
i do miłego :)
To ja poproszę cukinię, kurczaka i pismaniye :) Głodna się zrobiłam, idę zjeść drugie śniadanie :)))
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, dostawa max. 30 minut :)
OdpowiedzUsuńMoja drugie śniadanie było dość prozaiczne - buła z pomidorem, ale naleśniczka chętnie bym zjadła..
Oj, zdecydowanie to są moje smaki :D Zjadłabym wszystko :) Właśnie się zorientowałam, że coś mi w brzuchu burczy. Idę coś zjeść ;)
OdpowiedzUsuńOla to smacznego! I pyszną kawkę do tego polecam :)
OdpowiedzUsuńAgata a wypróbowałaś mój przepis na turecki pilav? :) ja też lubię jeść.. więc chyba masz rację, że każdy lubi ehehe ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie. Teraz weszłaś mi na ambicję :) A tureckie dania są tak dobre...Zrobię i nawet będzie smakować! moje postanowienie :) opowiem Ci o wrażeniach :)
OdpowiedzUsuńCzekam na wrażenia.. :) mnie smakował bardzo.. i nadal żałuję, że nie ma tureckich restauracji u nas.. lubię kebab, ale zjadłabym też coś innego :)
OdpowiedzUsuńWszystko piękne, pewnie smaczne. Ja poszukuję - jak zrobić cukinię na chrupko/ no tak z rok/. Przydała by się tak restauracyjka! Ale na poważnie, może ktoś wie?
OdpowiedzUsuńNo wiedziałaś jakim tytułem mnie skusić :D
OdpowiedzUsuńPyszności i tyle z deseru może jednak zrezygnuję :D
Asia, z kulinarnymi wrażeniami przybędę, mam nadzieję, że mi wyjdzie
OdpowiedzUsuńMażena, z cukinii na chrupko umiem zrobić plastry - plastry muszą być cienkie, trzeba je smażyć na bardzo małym ogniu bez oleju, albo włożyć na 15 minut do piekarnika (ale z funkcją grill) na ok 180 stopni.
OdpowiedzUsuńSmażąc trzeba oczywiście ich nieustannie pilnować, parę razy je spaliłam.
Plastry lepiej delikatnie posypać bułką tartą albo mąką, żeby wciągnęła wodę.
Ja próbowałam kilka razy, więc powodzenia :)
Sikorka, staram się jak mogę :) Słodycze tureckie rzeczywiście są słodkie nad wyraz, parę razy mnie pokonały...
OdpowiedzUsuń