Ostatnio zdarzają się u nas burze,
ulewy, trzaskające pioruny i wiele różnych, innych atrakcji pogodowych.
Wracając do domu napotkałam niemało przeszkód, a to woda po kolana, a to
parasolka w powietrzu, a to fontanna kałuży od życzliwego kierowcy. Gdy już trochę
się uspokoiło mogłam zrobić parę zdjęć warszawskich ulic. I tak oto wygląda miasto:
O kurka, nie zazdroszczę Wam tej pogody :)
OdpowiedzUsuńPrzesyłam trochę bułgarskiego słońca!
W tak paskudny czas być pieszym, to po prostu przechlapane ;D
OdpowiedzUsuńJak zrobiłam prawko ciągle o tym zapominałam ;-) raz poleciała fontanna powyżej wracających z kościoła ludzi ;-( ( tu ich baaaardzo przepraszam ) mąż wówczas nastraszył mnie, że na pewno ktoś zapamiętał numery i zaraz będzie straż miejska ;-D
Teraz jak tylko się da - zwalniam ;-)
Serdecznie pozdrawiam ;-)
Ewa dzięki :) Trochę słońca się przyda. A tu widzisz leje i leje cały czas. A bułgarskim słońcem cieszyłam się ostatnio jakieś 20 lat temu :)
OdpowiedzUsuńSikorka, miałabyś rzeczywiście pecha ze strażą. Jedynym dobrym sposobem jest ucieczka, i pieszego i kierowcy :), grunt to nie dać się złapać :)
Ale pozytywne w takich ulewach jest to, że po chwili przestajesz się przejmować, że zmokniesz, bo już bardziej nie zmokniesz. Czasem butów szkoda, bo parasolka odlatuje po każdej wichurze :)
Pozdrawiam Was i oby do słońca!